39     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Przewodnik po statkach i okrętach Gwiezdnych Wojen: Niszczyciel Gwiezdny klasy Victory



Adrian "Pellaeon" Szumowski



Przez wiele wiele dziesięcioleci trzon floty Republiki stanowiły pancerniki typu Rendilli, pamiętające najprawdopodobniej jeszcze wojny z Sithami. Wiązało się to przede wszystkim z długotrwałym okresem pokoju. Jednak jak to ukazuje nam najnowsza trylogia George’a Lucasa pod koniec jej istnienia Galaktyka nie była miejscem tak spokojnym jak 10, 20 czy 100 lat wcześniej. Nasilenie się działalności pirackiej i terrorystycznej, tendencji separatystycznych oraz dążenie pewnego polityka do przejęcia władzy rozpętały na nowo dawno zapomniany wyścig zbrojeń.



Przez wiele wiele dziesięcioleci trzon floty Republiki stanowiły pancerniki typu Rendilli, pamiętające najprawdopodobniej jeszcze wojny z Sithami. Wiązało się to przede wszystkim z długotrwałym okresem pokoju. Jednak jak to ukazuje nam najnowsza trylogia George’a Lucasa pod koniec jej istnienia Galaktyka nie była miejscem tak spokojnym jak 10, 20 czy 100 lat wcześniej. Nasilenie się działalności pirackiej i terrorystycznej, tendencji separatystycznych oraz dążenie pewnego polityka do przejęcia władzy rozpętały na nowo dawno zapomniany wyścig zbrojeń.

Charakterystyka taktyczno-techniczna:

Producent - Rendilli StarDrive
Długość - 900 metrów
Uzbrojenie:
10 wieżyczek po 4 turbolasery
40 wieżyczek po 2 turbolasery
80 wyrzutni torped klasycznych
10 emiterów promieni ściągających
2 eskadry myśliwskie (24 maszyny)
Załoga - 5200 ludzi plus 2040 żołnierzy wyposażonych w ciężki sprzęt
Pojemność - 8100 ton
Cena - 57 mln kredytów

Pierwszy model SD klasy Victory


Projekt
Pierwszym projektem nowego, potężniejszego okrętu mającego zastąpić stare okręty liniowe był oczywiście Dregnaught. Pojawił się on na krótko przed Wojnami Klonów i niedługo dzierżył tytuł najpotężniejszego okrętu Galaktyki. Okazał się bowiem nie przystosowany do postawionych przed nim zadań, tj.: walki z innymi liniowcami, inwazji lub obrony planetarnej. Dlatego też pod koniec Wojen Klonów rząd Republiki zaaprobował i sfinansował realizację planów budowy nowego liniowca inżyniera Wallexa Blissexa. Uważano bowiem, że statek ten stanowić będzie ostatnie słowo w dziedzinie budownictwa okrętowego i w istocie do dzisiaj stan ten się utrzymał, gdyż większość okrętów liniowych produkowanych w stoczniach kontrolowanych przez ludzi posiada wiele rozwiązań konstrukcyjnych starego Vica. Do dziś też niewiele statków może się z nim mierzyć… nawet SD klasy Imperial dostałby tęgie lanie w takim pojedynku.

Niełaska
Podobnie jak poprzednik, również SD Victory nie mógł poszczycić się długo tytułem najpotężniejszego okrętu Galaktyki. Okazało się bowiem, ze oprócz wielu zalet, jak potężne uzbrojenie artyleryjskie, potężne generatory tarcz i opancerzenie, bardzo szybki hipernapęd klasy pierwszej (pod tym względem był o połowę szybszy od SD klasy Imperial) i możliwość lotu w wyższych warstwach atmosfery (dzięki ruchomym elementom kadłuba ciągnącym się od śródokręcia aż do rufy) ma także jedną bardzo wielką wadę: mianowicie silniki jonowe LF9 nie są w stanie zapewnić odpowiedniej prędkości i manewrowości aby stary Vic był w stanie sprostać nowszym okrętom. Dlatego też od tego momentu Victory są przesuwane do formacji drugoliniowych, do flot obrony planetarnej, wykorzystywane jako wsparcie dla krążowników klasy Interdictor, lub po prostu sprzedawane: m. in. do Wspólnego Sektora, którego siły zbrojne zakupiły 250 sztuk. Było to straszliwe marnotrawstwo, ale wtedy Imperium skupione było na produkcji większych, lepszych, nowocześniejszych i potężniejszych okrętów. A potem…
Drugi Renesans
A potem był Endor i wiele innych planet. I nagle okazało się, że Imperium nie dysponuje już nieograniczoną liczbą planet, stoczni, zasobów. Że cenny jest każdy okręt, który w stanie jest latać i strzelać do wroga, nieważne czy to Rebeliantów, czy do innych lordów, admirałów, moffów nie wspominając o piratach. SD klasy Victory znów zagościły na pierwszej linii frontu. Większość okrętów poddano gruntownej modernizacji. I tak powstał SD Victory mk 2. Zwiększono u niego o 25% opancerzenie kadłuba przy nieznacznym obniżeniu efektywności tarcz. Wymieniono całe uzbrojenie poza emiterami promieni ściągających. Obejmowało ono 20 baterii turbolaserów, 20 podwójnych dział laserowych o zwiększonej mocy i co stanowi novum, 10 dział jonowych. Zdemontowano elementy ruchome, przez co pozbawiono okręt możliwości lotu w atmosferze, zwiększono załogę do 6107 ludzi przy jednoczesnym obniżeniu liczby żołnierzy do 1600 i wreszcie przebudowano sekcję silnikową wymieniając silniki na modele KDY co spowodowało wzrost prędkości o kilkadziesiąt procent. Otrzymano dzięki temu mniejszy odpowiednik SD typu Imperial, zastępujący go na odcinkach gdzie nie potrzebowano jego siły ognia, m. in. w misjach konwojowych, który ponadto był tańszy od oryginalnego projektu o około 7 mln kredytów. Masowe przenoszenie Viców do służby czynnej nastąpiło w czasie kampanii Wielkiego Admirała Thrawna. Po jego upadku, można było je spotkać praktycznie wszędzie: w Głębokim Jądrze gdzie niektórzy lordowie budowali sobie floty złożone wyłącznie z Viców. Jedną z nich dowodził mój imiennik. Admirał Daala po przejęciu władzy w tamtym rejonie wysłała na rajd po Nowej Republice pełną eskadrę Viców. Almanii broniły 3 takie niszczyciele; okręty tej klasy służące we flocie Nowej Republiki uczestniczyły w pościgu za niszczycielem klasy Imperial, który wpadł w łapy szalonej kochanki urzędnika imperialnego z jakiejś zapyziałej planetki. Kilka Viców wpadło w łapy Yevethów wraz z resztą Ciemnej Floty, gdzie służyły do czasu, gdy niedobitki imperialnych załóg zamontowały na każdym niszczycielu układ podporządkowanie i uciekły z nimi do Głębokiego Jądra.

Victory po przeróbkach


Co przyniesie przyszłość?
Z kryzysem Ciemnej Floty wiąże się też zapowiedź zmierzchu nie tylko SD klasy Victory, lecz i całej linii Gwiezdnych Niszczycieli. Wiąże się to z przejęciem przez Nową Republikę Kuat Drive Yards i zapoczątkowaniem produkcji okrętów tzw. Nowych Klas mających w dłuższej perspektywie zastąpić modele wyprodukowane jeszcze za czasów świetności Imperium i w czasie Galaktycznej Wojny Domowej od myśliwców, przez szeroką gamę korwet, fregat i pancerników, aż po dumne niszczyciele gwiezdne i krążowniki Mon Calamari. Lecz póki co Vici mk 1 i mk 2 nadal pełnią służbę w większości potężniejszych flot Galaktyki od Gromad Koornacht i Hapes, aż po odległy Wspólny Sektor i nie zapowiada się aby miało się to w najbliższej przyszłości, zwłaszcza, że w związku z inwazją Yuuzhan Vong i dużymi stratami w bitwach o Ithor, Coruscant, Borleais i wielu wielu innych Sojusz Galaktyczny będzie potrzebował każdego, zdolnego do walki statku.


39     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Przewodnik po statkach i okrętach Gwiezdnych Wojen: Niszczyciel Gwiezdny klasy Victory