47     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Polskie Gry Nie Takie Złe


Polskie Gry Nie Takie Złe

Jacek " AloneMan " Marciniak


W Polsce gry komputerowe powstają od wczesnych lat ‘80. Wraz z ich pojawieniem się od razu zaczęły się narzekania na ich niski poziom i kiepską jakość, zupełnie nieporównywalną z produktami zachodnimi. Ten stereotyp się utarł i obowiązuje do dzisiaj.



Jedną ze specjalności Polaków jest narzekanie. Narzekamy na wszystko – na rząd, wysokie ceny, poziom życia, sportowców itd. Oczywiście wyjątkiem nie są gry komputerowe, którym trudno jest o przychylne przyjęcie. W poniższym artykule postaram się udowodnić, że branża w naszym kraju jest w całkiem niezłym stanie, a nowe gry często dorównują zachodnim odpowiednikom. Chyba nadszedł już najwyższy czas, aby przestać ciągle psioczyć na poziom polskich produkcji, ale wreszcie docenić ich wartość.

JAK TO SIĘ ZACZĘŁO
Jednymi z pierwszych polskich gier były dwie tekstowe „przygodówki” zatytułowane SMOK WAWELSKI i MÓZGPROCESOR. Branża jako taka jeszcze wówczas nie istniała, a więc prawdziwym novum było wydanie owych tytułów w eleganckim opakowaniu i z instrukcją. Gry te spotkały się w naszym kraju z entuzjastycznym przyjęciem, ale o podboju innych państw nie było oczywiście mowy. Świat zachwycał się już wówczas MANIAC MANSION czy KING’S QUEST. Niemniej, pierwszy krok został zrobiony, a Polak pokazał, że jednak potrafi.
SMOK WAWELSKI i MÓZGPROCESOR zostały oczywiście stworzone na komputery 8-bitowe i to właśnie na nie też zaczęto tworzyć coraz więcej nowych gier. Był to przełom lat 80 i 90, a więc świat już odchodził od Atari czy C64, przesiadając się na Amigi i PC. U nas jednak wysłużone „atarynki” i „komody” ciągle królowały, a więc siłą rzeczy powstawało na nie sporo oprogramowania. Właśnie wówczas pierwsze produkty stworzyły takie późniejsze tuzy rynku jak L.K. Avalon czy Mirage. Na 8-bitowce powstało kilkadziesiąt gier i niektóre z nich prezentowały naprawdę wysoki poziom. Z pewnością miały nawet szanse zaistnienia na zachodzie, ale nie było to możliwe właśnie z powodu wspomnianej masowej „przeprowadzki” na lepsze komputery. Przecież takie hity jak WŁADCA, KUPIEC czy HANS KLOSS miały naprawdę wszystko co potrzebne by osiągnąć sukces. Do maksimum wykorzystywały możliwości Atari i C64, a przy tym naprawdę wciągały na długie godziny. Tak czy inaczej, rodzimi gracze poznali się na tych tytułach i słusznie stały się one prawdziwymi przebojami.

GO WEST
Przełomem w eksporcie naszych gier na zachód stał się rok 1993. Wówczas to do graczy poza Polską trafiła stworzona rok wcześniej gra pt. ELECTRO BODY. Była to gra platformowa z dużą domieszką strzelaniny, która cieszyła niskimi wymaganiami sprzętowymi. Hulała już na 286, a poza tym miała niezłą oprawę graficzną. Wersja demo znalazła się na dyskietce dołączanej do brytyjskiego PC Format, a sam tytuł został przez redaktorów owego magazynu dość wysoko oceniony. Autorzy ELECTRO BODY, firma X-Land, nie próżnowali, tylko wzięli się do pracy. W ciągu następnych dwóch lat stworzyli dwie kolejne gry, które również zostały dostrzeżone poza granicami naszego kraju. Nazywały się one HEARLIGHT i ROBBO. One także spotkały się z przychylnym przyjęciem, co mogło tylko cieszyć. Wreszcie Polacy również doczekali się gier, które podobają się również graczom z innych państw.
Oprócz X-Land, w Polsce zaczynało działać też coraz więcej firm, które miały ambicje zawojować zachód. Najważniejszą z nich była oczywiście METROPOLIS, która zadebiutowała w 1993 roku TAJEMNICĄ STATUETKI. Ta „przygodówka” została co prawda stworzona jeszcze jedynie na potrzeby polskiego rynku gier, ale jej twórcy nie ukrywali, że następny tytuł mają zamiar pokazać szerszemu gronu. I rzeczywiście, TEENAGENT doczekał się kilku wersji językowych (oprócz polskiej, także angielskiej i czeskiej), a na zachodzie nie pozostał niezauważony. Co prawda uznano go tam za produkt shareware, ale to nie umniejsza sukcesu rodzimych programistów. Tytuł ten chwalono za dobre czerpanie z klasyki (przede wszystkim Lucasarts), a także ciekawą fabułę i dużo humoru. TEENAGENT był więc kolejnym tytułem, który zdobył uznanie na zachodzie. Prawdziwie dobre czasy miały jednak dopiero nadejść...

W KRAJU
Wracając jednak jeszcze na chwilę do Polski, to powstawało także coraz więcej tytułów przeznaczonych wyłącznie na nasz rodzimy rynek. Lata 1994-1996 to istny wysyp nowych gier na Amigę i PC. W większości były to tytuły przeciętne, ale zazwyczaj miały to coś, czego brakowało grom z USA. Były po prostu polskie! Miały ten nasz rodzimy klimat, rodzime poczucie humoru, a to potrafiło sprawić, że gracze zapominali o średniej grafice i innych minusach. Jakie gry trafiły więc na rynek w owym okresie? Uff, długo by wymieniać. Masa gier przygodowych m.in. ALFABET ŚMIERCI, EKSPERYMENT DELFIN, KAJKO I KOKOSZ, MENTOR, SKAUT KWATERMASTER, SOŁTYS, ŚWIRUS. Nie brakło też gier zręcznościowych (BODY SLAM, SPY MASTER.), ekonomicznych (INWESTOR, KOSMOS), wyścigów (BUMP ‘N’ BURN, RAJD PO POLSCE), mordobicia (FRANKO, PRAWO KRWI)... By wymienić wszystko potrzeba by naprawdę sporo miejsca. Niech jednak już podane wyżej tytuły świadczą o ogromnym rozmiarze polskiego rynku w owym czasie. Fakt, że część tych gier była miernej jakości, ale jednak nie brakło też takich, które miały bardzo wysoki poziom. Weźmy chociażby takiego INWESTORA, który to był doskonałym symulatorem Giełdy Papierów Wartościowych. Gdyby stworzyć wersję angielską, to może byłby spory sukces.
Rok 1996 przyniósł wreszcie polską grę, którą zachwycił się cały świat! Dziś mało kto o niej pamięta, ale w swoim czasie zszokowała wszystkich graczy. Nazywała się FIRE FIGHT i została stworzona przez grupę Chaos Works. Na cały świat dystrybutorem była zaś Epic Megagames. Tytuł ten został uznany za jedną z najlepszych gier zręcznościowych ostatnich kilku lat, a także za zwiastun nowej ery – ery Windows 95 i szybkich procesorów Pentium. Tak, to nie były już sukcesiki ELECTRO BODY czy TEENAGENT, ale prawdziwy hit. Aż dziw, że dzisiaj wiele osób nie wie o istnieniu FIRE FIGHT. W 1996 roku mały przełom zdarzył się też na polskim rynku, który zawojowała L.K Avalon ze swoim A.D. 2044, opartym w dużej mierze na legendarnej „Seksmisji” Juliusza Machulskiego. Gra ta została
wydana na dwóch płytach CD i zachwycała grafiką. Widać było, że przed jej twórcami rysuje się świetlana przyszłość. Nie gorzej wypadł debiut rodzimych producentów na polu strategii czasu rzeczywistego. Osadzona w prasłowiańskim świecie gra zatytułowana POLANIE odniosła na naszym rynku niemały sukces. Co prawda w stosunku do zachodnich produkcji była nieco zacofana, ale w końcu od czegoś trzeba było zacząć. Tak więc pierwszy polski RTS wypadł całkiem nieźle. Ukazały się także dwie inne wersje POLAN – jedna w języku niemieckim, zaś druga w czeskim.

JEDZIEMY DALEJ
W następnych latach nasz rynek oczywiście nadal się rozwijał. Już niemal wszystkie gry tworzono z myślą sukcesu nie tylko w kraju, ale również na zachodzie. Powstało sporo tytułów, które próbowały zyskać sympatię graczy spoza Polski. Tytuły takie jak LEW LEON, EXTERMINACJA czy EARTH 2140 nie potrafiły już jednak powtórzyć sukcesu FIRE FIGHT. I nic dziwnego, były to bowiem produkcje przeciętne, nie gorsze od tych zachodnich, ale także nie lepsze. Spodziewanego sukcesu nie odniosła też kolejna gra firmy Metropolis zatytułowana KATHARSIS. Ta futurystyczna strzelanina w starym stylu była kreowana na wielki przebój, ale zarówno w Polsce jak i w innych krajach przeszła w zasadzie bez echa. Ten niewielki impas został dopiero przerwany w 1998 roku przez L.K. Avalon (znowu?!) „przygodówką” pt. REAH. Była to pierwsza polska gra wydana na DVD i pod względem graficznym nie ustępowała najlepszym zachodnim wzorcom. Oczywiście trafiła na tamtejsze rynki i zyskała sobie pochlebne opinie, a i u nas była pozytywnie oceniana. Produktem bardziej docenionym w Polsce niż na zachodzie była KSIĄŻĘ I TCHÓRZ, kolejna gra przygodowa ze stajni Metropolis. Zupełnie odmienny los spotkał nieco późniejszą produkcję młodego zespołu Nekrosoft. Tak, tak, chodzi mi tu o kontrowersyjne REZERWOWE PSY. Gra ta powstawała w aurze skandalu – mówiono o niej nawet w telewizji – z powodu wulgaryzmów, ostrego humoru i scen erotycznych. W rzeczywistości okazała się zwyczajną grą taktyczną w stylu UFO i przez większość recenzentów została zmieszana z błotem. No cóż, mi samemu ten tytuł się podobał, a znam też dużo innych osób, które chętnie w niego grały. REZERWOWE PSY musiały się też spodobać innym, bo dwa lata później ogłoszono, że na zachodzie powstaje gra oparta na engine polskiego produktu. Zwała się ona TROMA PROJECT i była oparta na niskobudżetowych filmach firmy Troma. Oczywiście gdy gra już wyszła, to na zachodzie recenzenci nie zostawili na niej suchej nitki, ale koneserom się spodobała. Wielbiciele wspomnianych filmów z Tromy z pewnością bawili się przy tej grze świetnie. Tymczasem Polacy mogli się cieszyć, że po raz pierwszy engine rodzimej produkcji został wykorzystany przez twórców na zachodzie. Mogli, ale jakoś tego nie okazywali, bo TROMA PROJECT praktycznie nie został w jakikolwiek sposób zaanonsowany w Polsce. Cofnijmy się jednak jeszcze na chwilę do 1999 roku. Wówczas to firma Techland wybrała się na targi ECTS do Londynu, gdzie zaprezentowała grę zatytułowaną CRIME CITIES. Był to tytuł przypominający nieco G-POLICE, a więc futurystyczna strzelanina w trzech wymiarach. Spotkał się on na owych targach z bardzo dobrym przyjęciem i zachód naprawdę ze zniecierpliwieniem oczekiwał na premierę. Na ECTS zagościła także L.K. Avalon ze swoją nową „przygodówką” SCHIZM. Obydwie gry zostały wydane zarówno w Polsce jak i na zachodzie. Trudno tu mówić o spektakularnych sukcesach, ale niemniej były to kolejne rodzime tytuły docenione poza granicami naszego kraju. Trochę gorzej zachodnie społeczności obeszły się z MORTYR’em, który jedynie w Polsce mógł być uznany za przebój. A szkoda, bo ten FPP z akcją osadzoną w czasie II Wojny Światowej w niczym nie ustępował zachodnim odpowiednikom. Gra była dynamiczna, miała dobrą grafikę, a przede wszystkim ciekawą fabułę.
Nowych gier powstawało w Polsce coraz więcej i co najważniejsze, coraz mniej było totalnych wpadek. Co prawda nadal można było trafić na takie straszydła jak PYŁ, ale jednak tytułów lepszych było więcej. W 1999 roku legendarna już firma Metropolis zaatakowała po raz kolejny, tym razem grą pt. GORKY 17 (zach. tytuł ODIUM). Tytuł ten został chyba trochę niesprawiedliwie oceniony, bo recenzenci nie docenili jego zalet, skupiając się na małych niedoróbkach. Podobnie było z ANOTHER WAR, kolejnym produktem, którego akcja miała miejsce podczas II Wojny Światowej. Nie była to jednak strategia ani FPP, ale RPG! Tego jeszcze świat nie widział, bo zazwyczaj gry z tego gatunku rozgrywają się w wybujałych światach fantasy. Za to w naszym polskim tytule można było cofnąć się w czasie i wcielić się w postacie, których przygody były udziałem naszych babć i dziadków.

PRZYSZŁOŚĆ
Co szykują dla nas producenci w przyszłości? Na pewno gracze na całym świecie mogą spodziewać się kilku ciekawych pozycji z Polski. Metropolis pracuje m.in. nad PAINKILLER. O tym jak duży jest to projekt, niech świadczy fakt, że na ścieżce dźwiękowej znajdą się utwory skomponowane przez legendarny heavy-metalowy zespół Judas Priest. Nie można też nie wspomnieć o XPAND RALLY, nad którym pracują ludzie z Techlandu. Gra ta ma wnieść spory powiew świeżości do świata komputerowych wyścigów.
Jak więc wynika z powyższego artykułu sytuacja na polskim rynku gier komputerowych nie jest wcale taka zła, jak to niektórzy uważają. Co roku powstaje sporo nowych gier i większość jest wydawana także poza granicami naszego kraju. Polscy programiści mogą się poszczycić wieloma tytułami, które zostały na zachodzie docenione, a jest jeszcze wiele tytułów, których świat z różnych powodów nie poznał. Cieszmy się więc tym co mamy i nie narzekajmy, jakie to polskie gry są „be”, bo to zwyczajne biadolenie.


47     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Polskie Gry Nie Takie Złe