50     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Takie tam ble, ble, ble


Takie tam ble, ble, ble



Ferie normalnemu Polakowi kojarzą się z czasem wolnym, może z krótkim urlopem na wypad w góry, tudzież z czasem balowania i wykorzystania karnawału. A graczowi z czym kojarzy się przerwa zimowa?



Jako że nie potrafię okiełznać żadnego rodzaju ślizgających się przedmiotów, z góry nie zakładam spędzenia tej przerwy jako wypad w góry celem poszusowania sobie na białym puchu. Ślę jednakowoż współczucia tym, który chcą i lubią bawić się grawitacją oraz tarciem. Jako, że lato było niczego sobie, zima taka być nie mogła (prawo naturalne), dlatego odmrażało nam nosy, czasem nawet mózgi, tylko od czasu do czasu (a przerwy w tym odmrażaniu były pięknie malowane kałużami, błotem, oraz mocnymi pociągnięciami czarnego śniegu, występującego tylko w miastach). Kiedyś tylko czekano na kolejne odwilże, jednak te heroiczne czasy dzięki dzielnym przodkom minęły, a u nas morowa pogoda zgrywa się z wydarzeniami naszych żyć. Na przykład znajomy, biedak planował spędzenie ferii w krainie Nordocku, ale niepogoda i tam dotarła, niwecząc jego jakże ambitne plany i niszcząc krainę baśni i w ogóle dobrej zabawy.
Tutaj dochodzimy do planów, jakie robi gracz pospolity, może nawet rzeczpospolity. Co rozważniejsi jednak planują także i wyjazd, bo to zdrowe i tak dalej, choć prawdziwy gracz-hardcore'owiec zapewne czeka na taką okazję miesiącami. Każdy też przygotowuje arsenał, jakim zaatakuje nudę zimowych wieczorów, podczas których zaprzątanie głowy nauką będzie uważane za niestosowne. Kiedyś mówił ktoś "z umiarem", "co za dużo, to nie zdrowo"... Ale to było zanim powstały przemysł growy, który teraz zaspokaja narkotyczne pragnienia milionów giermaniaków, którzy sensem życia uczynili wirtualność własnej egzystencji. Zastanawiam się, dlaczego gry odniosły taki sukces? Chyba właśnie dlatego, z powodu frustracji, jaką odczuwają ludzie, według którzy ich życie nie tylko jest nieudane, ale na dokładkę to nieudane życie nie zmieni się już nigdy. Dlatego tak zaskakuje niewprawnych obserwatorów fakt, iż często czempionami na międzynarodowych konkursach zostają pozorni cherlacy, którzy jednak chęć zmiany postrzegania swej osoby, choćby w wirtualu, okraszają wielogodzinnym treningiem przed monitorem.
Jeżeli kiedyś dojdziemy do takiego rozwoju technologicznego, że żołnierze będą siedzieć tysiące kilometrów od pola bitwy, to właśnie nam, graczom zostaną oddane najwyższe stanowiska w Ministerstwie Pokoju. Czego oczywiście nikt nie będzie żałował, fajnie jest mieć klapki na ramionach. Lepiej, niż mieć je na oczach.
Mógłbym pisać tutaj o różnych formach odpoczynku zwanego aktywnym, jednak sami pewnie wiecie, o co chodzi. Bieganie, spacerowanie, zjeżdżanie, pływanie, etc. To Wam polecam podczas przerwy zimowej, bo bez tych jakże przyjemnych zajęć będziemy zgrzybiałymi starcami w wieku 40-stu lat. Jednak nie apeluję także o pochopne łapanie się za mysz, bo z własnej woli będziecie to robić. Wszak to dlatego jesteśmy wyjątkowi. Dlatego media (chociaż rzadko), nazywają nas niedorozwiniętymi emocjonalnie dziećmi (często z morderczymi skłonnościami), dlatego to nasze pokolenie jest pionierami elektronicznej rozrywki. Bo my gramy, ja gram, ty grasz, oni grają. I z tą wspaniałą konkluzją (do przemyślenia) pozostawiam Was na czas kolejnej przerwy, tym razem nie w zabijaniu, a na odwrót.
Tymczasem ja przygotuję się do ferii zbrojny w ładnych kilka gramów ostrej rozrywki (pochopne będzie skojarzenie ostatnich słów z jakimś czynem nielegalnym), aby się odstresować, i niechaj słuchają medialni olewacze i uczą się, na czym polega rola gier, a nie do czego zmuszająca. Ave wam, paparazzi komputerowej braci, którzy bierzecie się za temat, którego kompletnie nie rozumiecie. Teraz mi do głowy przychodzi przygoda Timmy'ego (chociaż mocno zmieniłem temat), kiedy to Timmy schowany w szopie czy oborze nieźle bawił się zatroskanymi dziennikarzami o los biednego chłopca, który wpadł do studni. Z tym, że my owszem, jesteśmy Timmym, tylko sami odepchnięci przez dziennikarzy, których bynajmniej nie ciekawi los chłopca z szopy. Ale pozostaje nam, jak i jemu, niezły ubaw z ich umysłowej impotencji.


50     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Takie tam ble, ble, ble