54     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : OPOWIEŚCI PO DENATURACIE: EPIZOD IV




Marcin " martin " Traczyk
Paweł " Veeroos " Kuryło


W świecie pozbawionym wszelkich ideałów, w którym możliwość zakupienia piwa ma nawet trzylatek, a na podryw najlepsza jest praca w zinie, dwóch samotnych wojowników podejmuje wyzwanie, jakie stawia przed nimi rzeczywistość. Stanąwszy ramię w ramię, uzbrojeni jedynie w piłę łańcuchową "Zuzię" i rakietnicę "Melpomenę" wyruszają w najdziksze rejony Internetu w celu naprawy świata, chcąc zaprowadzić pokój wieczny, chronić dzieci przed głodem, by głosić Słowo Boże...



ROZDZIAŁ IX

Jest kolejny dzień, nasi dzielni wojowie znów budzą się wczesnym rankiem – dochodzi południe. I tu jako narrator naprawdę musze się z Wami podzielić moją refleksją. Co to za wzorce dla naszych małych polskich dzieci poszukujących w mediach ideałów i wzorców do naśladowania. To już czwarta (jubileuszowa?) część, a ci dwaj kolesie o inteligencji odkurzacza z CCCP cały czas tylko chleją i szukają zadymy. Ostatnio to nawet bili się z niemieckimi emerytami i to w przede dniu naszego wstąpienia do Europy! Dzieci kochane, czytelnicy nasi najmilsi, szanowni rodzice! Jeśli nadal będziecie to czytać to nie liczcie na odszkodowanie, ja, Wasz narrator i obrońca wszelkiej moralności w tym tekście biorę urlop. Mam dość tych dwóch, niech sobie radzą sami, wyjeżdżam, jeśli będziecie mnie szukać to idźcie tam gdzie ci chłopcy stoją, o tam. Widzicie? No właśnie tam, tymczasem, ehh, nadchodzi kolejna przygoda naszych „bohaterów”. Mnie w tym odcinku nie zobaczycie, ale mam nadzieję, że nie zniechęci Was to... no dobra mam, że jednak Was to zniechęci.

martin: Buaaaaaa ale się wyspałem... hmm... co tu tak cicho?
Veeroos: Zieeeeeff, a ja jak zwykle się nie wyspałem, chrrr..
m: Słyszysz to?
V: chrrrrrr...
m: No właśnie! Cisza!
m: Normalnie to już powinniśmy wiedzieć gdzie jesteśmy,
po co jesteśmy i co robimy, a tu nic.
V: chrrrRAP... czemu tak się drzesz?
Ciszę mamy dlatego, bo cisza jest cicha i dlatego jest cicho, bo taka jest właśnie cisza...
m: Ale czegoś mi tu brakuje... zaryzykuję nawet, że kogoś mi tu brakuje.
V: Sprawdź lepiej, czy masz wszystko na swoim miejscu,
w końcu jesteśmy w Niezaspokojonym Lesie...
m: Zaraz... raz, dwa, trzy... wszystko jest.
V: No... czyli wszystko w porządku. To jak... ruszamy?
m: No ruszamy. Tylko gdzie?
V: No jak to gdzie... rucha... znaczy się, ruszamy do wieży Akszyna oczywiście!
m: Acha no tak. Te trunki chyba wyżerają mi mózg.
m: Chyba przestanę tyle pić, zajmę się pisaniem poezji śpiewanej albo graniem w totolotka.
V: I nie tylko... ostatnio dojarka Kulesza żaliła mi się, że nie miała z tobą czym się bawić...
m: Nie moja wina, że dojarka odcięła sobie "dojki" gdy kroiła chleb.
V: Ucięła?! heh, to dlatego jest teraz taka płaska, a była z niej taka niezła laska...
m: W przeciwieństwie do tych dziwnych drzew. Popatrz jaki ciekawy kształt...o... jakie miękkie w dotyku.
V: O, rzeczywiście... a jak smakuje!
m: (mlask, mlask) mniam!
V: .........
m: .........
V: Ej, coś się dzieje... Ajt! Konary drzew się ruszają!
m: Ał ała AŁA!!! Mój... Moje nogi!!!
V: Wyciągaj miecz! WYCIĄGAJ MIECZ!!
m: ...
V: NIE! nie to... MIECZ!!
m: Stary, mój miecz został w tym kasynie w Las Kasyno, ale Zuzia jest ze mną!
Zuzia: Wruuuuuuuuuuuuum!!!
V: Dobra, nieważne! TNIJ!!
m: UWAGA! odsuń się, tnę! (tnie)
V: Cholera, to nie działa! Co by tu... wiem! DZIUPLA! Atakujmy dziuple!
m: Strzelaj prosto w środek!
V: Ty, to działa! Ale jęczą!! ...... Konary opadają!
m: To pewnie z bólu! Bij, zabij, zadziupluj!
V: OOAAOAOAOOAOAOAOAOAOOAAOAOO
AOOOOOOOOOAAAAAAAAAAAA!!
m: (na boku) Dlaczego czasem mi się wydaje, że on zbytnio się wczuwa.
(do wszystkich) Uff już po wszystkim, na szczęście udało nam się uciec na tą polankę.
Ale czy nie uważasz że nadal czegoś tu brakuje?
V: hmmm...
m: No wiem, brakuje odgłosów walki, brakuje nawet jakiejś sensownej fabuły...
V: WIEM!
V: Tu brakuje UDŹWIĘKOWIENIA!
m: Nie, to nie to, tu brakuje po prostu kogoś kto by to trzymał za jaja, zobacz ta walka nasza nawet ciekawa nie była.
V: Hmmm... czy ja wiem... całkiem przyjemna była...
m: No była, ale mi tu nadal brakuje takiej boskiej interwencji w to wszystko... wiesz co? Obalmy flaszeczkę!
V: no i wreszcie zaczynam cię rozumieć! No... To wyciągaj te flaszki...
m: (pociągając z butelki) Ehh, w takich chwilach zaczynam myśleć sobie
nad sensem tego wszystkiego, czy warto tak się włóczyć za przygodą. Nawet teraz,
czy warto szukać tej Drizeldy? A jak ona brzydka będzie, wtedy nici z nagrody...
V: (zagryzając ogórasa) No fakt, Mistrz do pięknych nie należy... pamiętasz?
Nawet wygrał konkurs na Goblina Roku organizowany dwa lata temu w Gildii Hip-Hopopotamów..
m: Ponoć potem nawet startował w Idolu ale jak pobił jury to go wyrzucili i nie pokazali w transmisjach.
V: (pociągając z butelki) To dlatego Mały – Czuk ma teraz takie krzywe spojrzenie...
m: Ale właściwie to o czym my tu mieliśmy rozmawiać?
V: (zagryzając ogórasa) A bo ja wiem... cały czas marudzisz, że czegoś Ci brakuje.
V: Spójrz... ogórki są, denat' jest... więc o co chodzi?
m: No bo czasem człowiek potrzebuje tego metafizycznego ciepła, nawet wojownik.
V: Rzeczywiście trochę zimno tu...
m: No widzisz, ty to mnie rozumiesz. Naprawdę dobrze że się wypisałem z LSD i zacząłem podróżować z tobą.
V: ...... LSD?
m: Stare czasy, jak jeszcze rządził Revolteriusz.
V: Zaraz... czy ty nie masz przypadkiem na myśli.... Lokum Smutnych Denaturzystów? O to chodzi??
m: Kiedyś byłem smutny, teraz jestem wojownikiem i uczucia są mi obce, ale denaturat nadal pozostał.
V: A ja jednak coś czuję... pamiętasz Eutanazję?
m: O tak, lato 1923 roku, Egipt...
V: O tak... wtedy to było gorrRRrrąco!
m: Ale ten piach to się wrzynał nieźle, na szczęście Eutanazji nie, bo mogłoby być nieciekawie.
V: Na szczęście nie, zresztą... wiesz ziom, łykała, o co biega, w końcu kumata jest, yO!
m: (na boku) Ehh czasem jego tragiczne dzieciństwo ujawnia swe skutki (do wszystkich) tak tak, yO!
V: Ale ten Revolteriusz... on chyba kiedyś wydawał nawet jakąś gazetkę, co miała nakład w całym kraju, nie?
m: No tak, jakiś "Przewodnik kamasutry dla poławiaczy pereł w morzu arktycznym" albo coś w ten deseń.
V: Fakt! Niezłe były te głębinowe metody...
m: No zwłaszcza ta ze strony 167, pozycja 9684573... yyy... nie żebym widział/próbował... yyy... tak słyszałem tylko.
V: Ale gazetka padła niestety, bo słyszałem, że w jednej metodzie zamienili przez pomyłkę łyżeczkę na widelec i wiele pań miało później problemy...
m: No zwłaszcza że to był taki widelec wielkości grabi...yyy... to też tylko słyszałem.
V: Jakich grabi?! Przecież widelec a grabie to dwie różne rzeczy! Grabie były na stronie 696!... Ekhm, tak słyszałem!
m: yyyy... ojej napój się skończył, ruszajmy dalej.
V: (bełkotliwie) wskrydncutrhwxnjkzhuiewyuwjk...
m: Nie, lepiej na wschód, tam wystaje ten czubek wierzy Akszyna więc to raczej tam.
V: ... dobra, no to... idziemy tam! Zaraz... tyle czasu straconego, a jesteśmy dalej od celu niż ostatnio!
m: No fakt, jakoś dziwnie, jeszcze wczoraj byliśmy u stóp wierzy a dziś jest ona tak daleko...
V: Bo to wszystko jak zwykle twoja wina! Musialeś dotykać tych drzew?! Zachciało mu się... obcowania z przyroda!
m: Nie moja wina, że miałem taką interesującą panią od przyrody, która nauczyła mnie tak wiele w sprawach obcowania...
V: Mnie nikt macania drzew nie uczył...
m: Nie moja wina że uczyłeś się sam, trzeba było iść do państwowej szkoły jak inni rówieśnicy!
V: Odezwał się znawca... nie ty miałeś ptaka alkoholika, więc się nie odzywaj!
m: A kto ci kazał ornitologię studiować, ja studiowałem masaż i techniki depilacji okolic bikini i jakoś robotę znalazłem.
V: Rzeczywiście, depilator chrustu międzynożnego... gratuluję!
m: Ja przynajmniej mam magistra i dodatek do emerytury, a jak przestanie mnie rajcować mordowanie to założę własny zakład kosmetyczny pod miastem.
V: Pod miastem, czyli co? Krety będziesz upiększać?
m: Krety mają przecież włosy.
V: Ale glizdy raczej nie...
m: "Podaj cegłę, podaj cegłę, zbudujemy nowy dom"!
V: ...wiesz co? Chodźmy już po tę Drizeldę, bo mnie coś swędzieć zaczyna...
m: Może mały masaż?
V: Nie, dzięki, sam o siebie zadbam...
m: Jak chcesz, ja tylko proponowałem. Chodźmy już, bo się ściemnia a nie chcę spędzać tu kolejnej nocy.
V: Ok, idziemy, nie mogę się już doczekać tego "drajwingu" z Drizeldą, ale hmmm... czegoś mi zaczyna brakować, ale ok... chodźmy już.
m: No ja ci mówiłem, to metafizyczne ciepło, taki matczyny uścisk...

Dostałem SMS-a i przerwałem urlop. To co się tu dzieję woła o pomstę do nieba, to co oni wyrabiają jest niedorzeczne...

V: Widzisz go?
m: Tak, to jego nam brakowało!
V: Ale to przecież...
m&V: MAMA!!!!!!!!! PRZYTUL NAS!!!!!!!!!

O nie, co im odbiło, co oni pili? Oni tu biegną! Pomocy! AAAAAAAA...

CDN.


56     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : OPOWIEŚCI PO DENATURACIE: EPIZOD IV